Projekt i administracja   Andrzej Sidoruk

              13 stycznia spotkaliśmy się ponownie na polowaniu zbiorowym.

    Pogoda niestety nie dopisała wybitnie i praktycznie cały czas z góry lała się woda.  Miało to wpływ na komfort polowania , oraz w jakiś sposób na jego wyniki .

    Koledzy prowadzący polowanie : Zbigniew Borkowski oraz Marek Heluszka  przeprowadzili zbiórkę na tyłach miotu numer 1 w rejonie "Staropole".

   Rejon "Staropole" jest częścią byłego rejonu "Siekiera", który został podzielony kilka lat temu. Znajduje się przy drodze do wsi Staropole, a właściwie przy samym Staropolu. Pozostała część "Siekiery" zachowała swoją starą nazwę.

Po odprawie rozpoczęto obstawianie miotu  oraz oczekiwanie na zwierza. Niestety nic nie udało się z miotu wypędzić.

     Następny miot, który opolowaliśmy to  rejon "Siekiera".

         Jakoś nie pamiętam dlaczego ten rejon  został kiedyś tak nazwany: może ktoś zgubił tu siekierę, a może ma po prostu kształt siekiery lub odwrotnie, może ktoś znalazł tu siekierę… . Możliwości jest wiele. Mogę tylko zaznaczyć że graniczy z rejonem " Stare Bażanty", który był już opisany wcześniej.

      Tak czy inaczej w miocie tym psy wygoniły na zewnątrz jednego odyniaszka i zrobiły to tak skutecznie i dokładnie, że   w żaden sposób nie można było w niego wycelować bez narażania psów na latający kawałek ołowiu. Po prostu psy siedziały cały czas na tylnym zderzaku uchodzącego dzika.

     Następnym miotem, który odwiedziliśmy był wcześniej opisywany już  miot na "Trójkącie". Tutaj świetne psy również nie znalazły żadnego zwierza, który mógłby być pozyskany według planu. Złapaliśmy za to trochę więcej deszczu i nasze kurtki były jakby trochę bardziej ciężkie.

 

    Po sygnale  "zbiórka"  zaczęliśmy powoli podążać do samochodów. Po drodze minął nas  pojazd, który roztaczał za sobą przyjemny zapach . To żona Artura przyjechała z  posiłkiem, a w pośpiechu zapomniała zamknąć bagażnik. Przerwa trwała kilkadziesiąt minut, był też czas na pamiątkową fotkę.

     Po obstawieniu miotu na "Starych Bażantach" w końcu ktoś odważył się wycelować, pociągnąć za spust i przerwać wsłuchiwanie się w odgłos  deszczowych kropel . Taki hałas powtórzył się jeszcze raz pod koniec pędzenia.

Szczęśliwcem okazał się gość zaproszony.  Zastopował lisa, który nie wiadomo dlaczego postanowił opuścić swoją norę i to podczas pogody, której lisy wybitnie nie lubią.

 

     "Granica" to ostatni miot oraz miejsce ułożenia pokotu. Podczas pędzenia opady nasiliły się do tego stopnia, że lufy sztucerów zamieniły się w swojego rodzaju rynienki i doskonale odprowadzały wodę z całego ubrania myśliwych.

Dobrze, że nie było do czego strzelać, a gdyby nawet to i tak ciężko byłoby namierzyć cele przez zalane i zaparowane lunety. Podobno do dzisiaj niektórzy jeszcze ich nie dosuszyli.

 

           Na pokocie znalazł się lisek oraz dzik, do którego jakoś nikt nie chciał się przyznać.

    Królem polowania ogłoszony został gość zaproszony Piotr Mania.

Po odegraniu  niezbędnych sygnałów i oddaniu hołdu upolowanej zwierzynie udaliśmy się do domów.

 Darz Bór

 Tekst i zdjęcia  Andrzej Sidoruk

Polowanie zbiorowe 13.01.2019

   

KOŁO  ŁOWIECKIE "HUBERT"  ŚWIEBODZIN