Projekt i administracja   Andrzej Sidoruk

       Polowanie zaczęliśmy zbiórką  na Romanówku. Prowadzący : Koledzy Marek Winiel oraz Henryk  Halczak doliczyli się 33 myśliwych w tym 9 gości, co jest swoistym rekordem.  Koło Hubert lubi gości i nie ma w tym nic dziwnego . Goście zawsze ubarwiają  i czynią każde polowanie bardziej atrakcyjnym.

         Pierwszy miot zastaliśmy w zasadzie pusty i nawet świetne psy podkładane przez zawodowców nie zdołały nic znaleźć.

   W drugim miocie posypały się za to strzały jak na zamówienie. Praktycznie na każdej linii słychać było wystrzały i szczekotanie zamków przeładowywanej broni. Wydawało się, że trafiliśmy na duże skupisko zwierzyny. Tak w istocie było: uciekały lisy, dziki, i jelenie.

         Byli też wśród nas pudlarze. To wszystko dało efekt w postaci 1 ( słownie: jednego ) dzika, ale uwaga : później okaże się , że pewien gość zaproszony też naciskał spust i  dzięki świetnym psom przejmie miejsce na najwyższym podium zarezerwowane dla Kolegi Darka Łuki. Darek  jako jedyny skutecznie zatrzymał  dzika w 2 miocie.

     Sztandarowy- można powiedzieć- miot to trzciny na" Łąkach Żelechowskich". Miot został obstawiony ze szczególną starannością, a goście zostali poinformowani o tym ,żeby zabrać na stanowiska co najmniej po 2 paczki amunicji bo będzie się działo…

          Działo się zawsze i naprawdę tylko 1 czy 2 pędzenia  tego miotu  w historii były puste.

         Niestety w tym dniu Święty Hubert nie darzył i z trzcin wyszły spokojnie tylko 2 kozy, które na dodatek wiedziały o wykonaniu planu i za bardzo się nie spieszyły z zajęciem miejsc w pobliskich gęstwinach. Po zakończeniu pędzenia podkładacze psów dowieźli 1 dzika, którego w poprzednim miocie postrzelił  Kolega Sławek Jerzynek- gość zaproszony. Trzeba tu dodać, że strzał na tzw. dyrektorską komorę raczej mu się wcześniej nie zdarzał, ale pogoda była taka nieciekawa, a i dzik szybko się przemieszczał . Na dodatek Kolega słyszał w momencie wystrzału syczenie prochu w łusce co wskazywałoby na wolniejsze spalanie i tym samym późniejsze opuszczenie lufy przez pocisk itd…wiadomo.

         Po następnym miocie  zjedliśmy spokojnie posiłek w postaci grochówki i udaliśmy się na następne trzciny. Niestety i tam naganka nie zdołała nic wydusić na linie myśliwych.

 W tym miejscu prowadzący postanowili ułożyć na pokocie 2 dziki i zakończyć polowanie.

 

           Królem polowania ogłoszono Kolegę ( dyrektora ;-))  Sławka Jerzynka- Prezesa zaprzyjaźnionego koła "Odyniec", wicekrólem został kolega Darek Łuka, członek koła łowieckiego "Knieja" Rogoziniec. Specjalny upominek otrzymał nasz dzisiejszy pudlarz- Kolega Maciej Jaśkowski- Prezes Koła "Knieja" Rogoziniec, a jednocześnie członek NRŁ.       Kolega wytłumaczył swoje pudła  niezwykle wielką prędkością przelotową  naszych lisów. Tak czy inaczej pudłowanie jest bardzo koleżeńskie i przyczynia się do utrzymania większego stanu zwierzyny w łowisku oraz dużej ilości życzliwych kolegów. 

      W ten oto sposób gościnność "Huberta" została kolejny już raz potwierdzona bez pudła i z pudłem: goście biorą wszystko.

 

 Koledzy prowadzący dołożyli wszelkich starań, aby polowanie przeprowadzono sprawnie i fachowo. Nie zawsze Święty Hubert darzy tak jak byśmy tego chcieli. Nie to jest jednak na polowaniu najważniejsze…

 Darz Bór

 

Tekst i zdjęcia Andrzej Sidoruk

 

 

 

Polowanie zbiorowe 25.11.2018

 

   

KOŁO  ŁOWIECKIE "HUBERT"  ŚWIEBODZIN