Projekt i administracja Andrzej Sidoruk
Na pokocie ułożono ostatecznie 19 dzików, jednego jelenia byka oraz 1 koźlaka.
Jeśli można tu mówić o rekordach to jest to absolutny rekord w historii koła i muszę tu zaznaczyć że było to zwykłe planowane polowanie zbiorowe.
Kolejny raz sprawdziła się zasada, która do udanego polowania wymaga dobrego otropienia i przygotowania miotów przez prowadzących polowanie, dobrych podkładaczy z dużą ilością dobrych psów oraz znającej mioty naganki.
Nie wspomnę tutaj o myśliwych, którzy nie pozwalają sobie na częste pudła, choć bez tych nie byłoby o czym opowiadać w przerwach między pędzeniami.Trzeba też zaznaczyć kapitalną rolę dobrego posiłku, który dodaje sił i poprawia prawidłowe celowanie- Tutaj, jak zwykle swoją rolę odegrał Artur.
Po oddaniu hołdu upolowanej zwierzynie oraz odegraniu innych niezbędnych sygnałów przystąpiono do dekoracji Kolegów którzy stali dzisiaj na najlepszych stanowiskach i nie zmarnowali sytuacji.
Królem polowania ogłoszono Kolegę Zbigniewa Borkowskiego, który nie wyciągnął ręki po kartkę stanowiskową i wiedział co robi. Kolega pozyskał jelenia byka oraz 3 dziki.
Koronę wicekróla założył gość zaproszony Kolega Rafał Ślozowski. W każdym z 3 miotów Kolega Rafał pozyskał po 1 dziku - razem 3 dziki.
Pozostałe dziki pozyskali Koledzy: Marek Winiel- 2 dziki, Andrzej Sidoruk- 2 dziki, Miłosz Klebieko- 2 dziki, Arkadiusz Borkowski- 1 dzik, Andrzej Jóźwiak- 1 dzik, Piotr Barczak - 1 dzik, Łukasz Wielgosz - 1 dzik, Piotr Mania- 1 dzik, Edward Górka- 1 dzik, Marek Schabikowski 1 dzik, 1 koźle.
Podczas polowania sygnały łowieckie prezentował 3- osobowy zespół gości- trębaczy, który na koniec uraczył nas kilkoma utworami na instrumenty dęte.
Darz Bór
Tekst i zdjęcia Andrzej Sidoruk
Miot numer 3 to sztandarowy miot trzcinowy w tym samym rejonie.
Obstawione gęsto trzciny okazały się zasobne w dziki i praca podkładaczy, naganiaczy oraz psów nie została tutaj też zmarnowana. Psy grały donośnie, a dziki wybiegały na wszystkie strony.
Praktycznie każda linia myśliwych miała coś do powiedzenia i niektórzy nie nadążali z przeładowywaniem broni. Ostatecznie w trzcinach podnieśliśmy 7 dzików.
Miot numer 4 obstawiliśmy raczej w celu odpoczynku niż chęci upolowania następnych sztuk zwierzyny.
Dotychczasowe 3 mioty dały prawie każdemu niezapomniane przeżycia oraz porcje emocji na kilka następnych polowań.
Na drugie pędzenie prowadzący polowanie zaplanowali miot w rejonie "Łąki Żelechowskie".
" Łąki Żelechowskie" nazwa rejonu składającego się z rozległych łąk z kilkoma większymi kępami drzew i gęstymi młodnikami, zaroślami, dosyć rozległym trzcinowiskiem oraz kilkoma hektarami pola, które znajdują się w pobliżu miejscowości Żelechów.
Obstawiono całą górę, która zawierała 2 gęste młodniki oraz kilka tajemniczych i ciemnych zakamarków porośniętych świerkami i gęstymi zaroślami.
Po 5 minutach od ruszenia naganki w miocie zawrzało. Psy obudziły pierwszą watahę , która zaczęła opuszczać miot we wszystkich kierunkach. Jak zwykle część zwierzyny cofnęła się do tyłu, aby bezpiecznie wyjść tylnymi drzwiami.
Z tyłu jednak znowu stali koledzy bez kartek, a był wśród nich szczęśliwy strzelec z 1 miotu , który i tym razem został zmuszony do ponownego przeładowywania swojego sztucera. Tym razem został postawiony przez prowadzącego dokładnie w miejscu, gdzie miot z pośpiechu opuszczał mocno selekcyjny jeleń byk. Wiadomo chyba jak to się skończyło.
Jeżeli chodzi o Kolegów bez kartek: tradycją w naszym kole jest ukłon w stronę starszych i niedomagających zdrowiem myśliwych w postaci numerów tzw." zerowych". Kolega taki nie musi losować kartki, a prowadzący ustawia go zawsze najbliżej miejsca zbiórki. W zasadzie taką wirtualną kartkę może dostać każdy.
W miocie tym posypały się jak zawsze i pudła, bez których przecież polowanie nie byłoby tak atrakcyjne.
Ostatecznie podnieśliśmy tutaj 2 dziki oraz jednego jelenia byka.
Nasz stażysta Artur wraz z naganiaczami miał trochę więcej pracy przy podejmowaniu dzików niz zwykle. Myśliwi wyciągali tylko zwierzynę z lasu.
Zgodnie z zasadami bioasekuracji myśliwy nie patroszy zwierzyny , ale jest ona podnoszona i patroszona w jednym , wyznaczonym miejscu, po czym dezynfekuje się całe otoczenie. Niejadalne części zakopuje się w głębokim dole razem ze środkiem wirusobójczym.
Pokot układa sie na folii i chociaż nie wygląda to estetycznie to spełnia wymagania stawiane przez bioasekurację.
Rejon " Wielowieś" obstawiono bardzo szeroko, duża frekwencja na polowaniu pozwoliła obstawić cały rejon od asfaltu z jednej strony aż do pola po drugiej stronie miotu.
Nazwa "Wielowieś" powstała w wyniku podziału starego rejonu " Cegielnia" na 5 nowych rejonów : "Kukurydza", "Zarzyń", "Cegielnia", Sieniawa" oraz wspomniania " Wielowieś", która sięga swoim północno-zachodnim krańcem do wsi Wielowieś i stanowi jednocześnie granice całego obwodu nr 90 od strony północno- zachodniej.
Wracając do polowania , naganka ruszyła z impetem i zaraz po wejściu do miotu dało się słyszeć głośne granie psów, które od razu w każdym myśliwym, który stoi na linii podnosi poziom adrenaliny i daje nadzieję na spotkanie ze zwierzyną. Nastrój jest wyjątkowy w sytuacji , kiedy granie psów zbliża się w naszą stronę…
Pierwsi zaczęli hałasować Koledzy stojący na tyle miotu tzn. tam gdzie weszła naganka. Pierwsza dzicza wataha została rozbita na początku miotu i cześć dzików postanowiła wyjść z miotu tyłem. Tam jednak stali koledzy, którzy nie posiadali kartek stanowiskowych i mieli trochę więcej amunicji do wystrzelania. Wychodziły tam też jelenie byki, ale tym udało się to zrobić bez strat własnych.
Następnie dziki zaczęły przecinać prawą flankę i tam też posypały się na ziemię łuski w dużych ilościach.
Tymczasem podkładacze oraz wspaniałe psy Kolegów: Kostii Sadowego oraz Michała Weryszki parły dalej do środka miotu. Jeszcze nie umilkły echa strzałów na tyle miotu, a już zaczęły hukać strzelby na całej prawej linii, aż do końca flanki pod samą Wielowsią. Psy robiły swoje, a dziki wybiegały gdzie popadnie. Hałas nie do opisania, emocje i adrenalina pod kreską "max".
Poszkodowana była tylko lewa linia myśliwych, która nie miała jednak za dużo okazji do strzelania poza jednym szczęściarzem , któremu Święty Hubert darzył w postaci samotnego wycinka uciekającego od hałasu dochodzącego z drugiej strony miotu.
Całe to zamieszanie zostało w końcu zakończone kilkoma strzałami na czole miotu.
Pędzenie miotu nr 1 zostało zakończone i zaowocowało wstępnym pokotem w ilości 10 dzików.
Pierwsze polowanie zbiorowe w nowym roku zaplanowano na niedzielę 6 stycznia.
Prowadzący polowanie Koledzy: Andrzej Sidoruk oraz Marek Winiel doliczyli się na zbiórce 29 myśliwych w tym 8 gości zaproszonych, 2 podkładaczy oraz 4 naganiaczy.
Po przywitaniu Kolegów, omówieniu zasad polowania oraz warunków bezpieczeństwa rozlosowano karty stanowiskowe i udano się w pobliże 1 miotu przewidzianego do polowania. Przygotowano do polowania 4 mioty, które postanowiono obstawiać szeroko.
Na polowanie zaproszono 2 zespoły podkładaczy z 6 psami. Pogoda dopisała, więc wszystko zapowiadało udane polowanie.
Polowanie noworoczne 06.01.2019
KOŁO ŁOWIECKIE "HUBERT" ŚWIEBODZIN